czwartek, 25 czerwca 2015

Recovery

   Można powiedzieć, że wakacje mam już od maja (dumna tegoroczna maturzystka :D), ale to jest ten moment, kiedy inni albo dopiero zaczną je jutro, albo kończą sesjami kolejny rok na studiach. Tyle czasu czekania na upragnione wolne... Oczywiście nie wszyscy (praca i te sprawy), ale większość z was pewnie już myśli o błogim wylegiwaniu się, plażowaniu, oglądaniu TV, całodniowemu surfowaniu po Internecie, nic nie robieniu... Czy to naprawdę takie satysfakcjonujące? Tak chcecie wykorzystać zasłużone dwa miesiące? Nie wierzę :D chociaż sama nie wyjechałam nigdzie, to ostatnie tygodnie spędziłam na małej wielkiej "kuracji".

   Po pierwsze, wstawałam wcześniej rano, nawet jeśli poszłam później spać. Dzięki temu nie budziłam się zła sama na siebie, że już minęło pół dnia, a przede wszystkim miałam więcej czasu na realizację tego, co wcześniej zaplanowałam. I nawet jeśli nic nie miałam zrealizowania, zmuszałam się do zrobienia czegoś konstruktywnego albo po prostu potrzebnego. Przykład? Po śniadaniu skuszona kolejnym reportażem w DzieńDobryTVN padałam na kanapę.. a po 5 minutach wstawałam i po prostu wyłączałam telewizor, odkładałam piloty i zabierałam się za sprzątanie - czegokolwiek. Dzięki temu np. wiem co mam w szafie i we wszystkich zakamarkach szafek (proud of me!). Było to dość ważne, bo w październiku opuszczam mój ukochany zakątek i rozpoczynam studia, a nie chciałabym zostawić rodzicom żadnych niespodzianek :D co do samego sprzątania, powiem szczerze, że w jakiś sposób pomaga mi w organizacji siebie. I też na początku twierdziłam, że to takie nudne, obrzydliwe czy niepotrzebne... (ta dziwna świadomość, że doroślejesz) ale kiedy już coś skończę, doznaję uwielbianej przeze mnie satysfakcji. Sprawdzone, polecam! I jeżeli masz coś teraz do zrobienia, bo wiesz, że musisz, a odsuwają cię od tego tysiące wymówek i zajęć (Facebook, Snapchat, Instagram, jedzenie, TV), przerwij to, tak po prostu. Nie myśl o niczym, nie usprawiedliwiaj swojego lenistwa, just do it

   Po drugie, pozwalałam sobie na błogą chwilę przyjemności tylko po pracy lub innym wymagającym zajęciu. Jestem zdania, że trzeba umieć odpoczywać. Bo jest różnica między leżeniem cały dzień i "spacerem" między kuchnią, salonem i łazienką a upragnionym odpoczynku po czymś, co kosztowało cię jakiś wysiłek. Zaleta? (mam wybrać tylko jedną??) Bardziej to doceniłam. W takiej chwili skupiam się na sobie, książce, na pysznym posiłku czy rozmową z bliską osobą i uśmiecham się sama do siebie, spełniona. Tu nie chodzi o rzeczy wzniosłe, ale o małe, które cieszą. Cokolwiek to jest: nauka, praca, sprzątanie, zakupy - po wszystkim pomyśl o sobie, usiądź i odpocznij (jeśli jesteś zmęczona fizycznie) lub leć na spacer albo rozłóż matę/koc i zacznij ćwiczyć (jeśli chcesz na chwilę nie myśleć o niczym). Nie dość, że poprawi Ci się humor i zregenerujesz siły, to oprócz tego będziesz miała chwilę, by przemyśleć sprawy, które często odkładasz ze względu na "brak czasu". Bądź dobra i uczciwa dla samej siebie.

   Po trzecie, powróciłam do dawnych zainteresowań, do tego, co lubiłam. Im dłużej czegoś nie robiłam, tym więcej miałam wymówek, więcej niechęci, by po prostu dać sobie szansę. "Już za późno na grę na gitarze", "głos już nie jest tak wyćwiczony jak kiedyś", "masz wiele innych rzeczy do zrobienia oprócz czytania" - takie myśli często miały swoje miejsce na starcie, i wygrywały. Kiedy zaczęły się wakacje, powiedziałam "stop!", odsunęłam Marudę i po prostu zaczęłam grać, śpiewać, czytać, gotować, robić zdjęcia... Jak niewiele trzeba, by poczuć się szczęśliwszą, choć odrobinę... :)

   Po czwarte, zrozumiałam, że treningi (ćwiczenia) stały się nieodłączną częścią mojego życia. Nie jest to długi okres, kiedy ćwiczę systematycznie (7 miesięcy), ale nie potrafiłabym już z tego zrezygnować. Nie tylko dlatego, że ulega zmianie ciało, sylwetka. To jest korzystny efekt uboczny tego, jak człowiek zmienia swoje nastawienie do życia. Przede wszystkim - utwierdziłam się w przekonaniu o pewnych cechach mojego charakteru, nauczyłam się cierpliwości i wytrwałości, ale też systematyczności i poświęcenia. Stałam się bardziej wyrozumiała i zmieniłam po części swoje priorytety. Praca nad własnym ciałem (za razem charakterem) to inwestycja w lepszą przyszłość. Zrobiło się chyba zbyt poważnie... :)





Mam nadzieję, że była w tym dla Ciebie jakaś dawka motywacji, by przestać leniuchować i marnować cenny czas, a skupić się na sobie, własnej pracy, celach, marzeniach, przyjemnościach. Wszystko tkwi w Twojej podświadomości. Nie ma rzeczy, których nie jesteś w stanie zmienić. Stawiać i burzyć bariery możesz wyłącznie Ty. Nie odkładaj na później. To Twój czas.







ask.fm    instagram

3 komentarze:

  1. Umiesz zmotywować Maleńka :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Weszłam na Twojego linka z aska, którego mi zostawiłaś :)
    Bardzo podoba mi się Twój sposób myślenia i w jakim kierunku dażysz - trzymam za Ciebie kciuki!

    OdpowiedzUsuń